czwartek, 30 października 2008

Talenty.

Dziś jakoś nie daje mi spokoju pewna myśl. Każdy człowiek dostaje na życie jakieś talenty, jak to z nimi jest, czy talent zaniedbany przez ileś tam lat może po prostu być tak zapomniany że znika?
Jaka zatem jest cena za zmarnowanie talentu. Przyglądałem się pracom pewnego artysty... człowiek niezwykle skromny jak myślę, od wielu lat pracujący nad swoim talentem. To co maluje, rysuje przypomina bardziej fotografie niż coś wykonanego z pomocą pędzla czy ołówka.
W zderzeniu z tak rozwiniętym i ciągle rosnącym talentem powstało pytanie - czym dysponuje ja?
No tak, na początek rzuca się pewna forma egoizmu w oczy - skoro od razu coś odnoszę do siebie, jednak pomimo to w tym wypadku to chyba konieczność, przecież jestem na etapie poszukiwania, wzrostu właściwie od zera i zmuszony do spoglądania krytycznego na minione lata tak aby nie popełniać tych samych błędów, nie powielać zaniedbań o ile to tylko możliwe.
Kiedyś przykładowo też w jakimś podstawowym stopniu potrafiłem rysować, choć późniejsze lata i brak okazji sprawiły, że ołówka nie trzymałem w tym celu przez ponad 10 lat chyba. Może to śmieszne ale przypomniało mi się jak kiedyś na zwykłej plastyce Nauczycielka zaprezentowała mój szkic klasie mówiąc "patrzcie, tak się rysuje"... jeśli wtedy dysponowałem takowym talentem co się z nim stało, teraz z ciekawości spróbowałem... porażka.
Teraz patrze i nie widze dosłownie nic, nic co byłoby jakąś zdolnością wybijającą się ponad delikatnie mówiąc przeciętniactwo. Nie mówię tu, że przeciętność jest zła, ale raczej mam na myśli umiejętność wykonywania czegoś na tyle właściewie by można określić efekt jako "dobry" - samo to już świadczy o danym talencie. Bez poszukiwania wybitności, której naprawdę jest niewiele i słusznie skoro służy celom niepoślednim. Cóż by poczęła ludzkość gdyby choćby co 50 osoba była pokroju Einstein'a, Nobla, Chopina itd... Tymczasem wracając do tematu - u siebie nie widze nic. Przynajmniej nic nie rozpoznaje takiego.
Jakie znaczenie ma tutaj okres długotrwałego pozostawania w stanie bezczynności?
Kilka lat choroby, "dołka" problemów na każdym kroku, potem upadek całkowity w lenistwo.
Wygląda na to że takich kilka lat potrafi dosłownie anihilować zdolności. Może problem tkwi we mnie, gdzieś coś zostało głęboko zakopane niczym w przypowieści o talentach gdzie jeden sługa zamiast oddać choćby bankierom powierzone dobro po prostu je zakopał, co się teraz z tym stanie jeśli niczym stary sklerotyk nie odnajdę takowego talentu zakładając że nadal istnieje?
Mam wielką nadzieję, że odnajde go, może nawet w liczbie przekraczającej pojedyńczą - może dostane nowe lub zakwitną tam gdzie zmierzam, to nadzieja, co się stanie - zobaczymy.
Tak sobie myślę... warto posłuchać o takich rzeczach czasem i pozwolić sobie na moment refleksji - czy nie postępuje tak samo jak ten człowiek który być może definitywnie zaprzepaścił wiele dobra. Ktoś mi powiedział "nie trzeba się bać, czasem trzeba zagrać vabank..." może Ty powinieneś / powinnaś tak zagrać zakładając istnienie talentu? Bez lęku spróbować, lepiej chyba przekonać się, że jednak nie dam rady bo coś przekracza moje zdolności niż po latach stwierdzić - można było to robić ale teraz został tylko żal po stracie.
Tak więc rysuj, maluj, pisz, buduj, twórz lub odtwarzaj według choćby wątpliwego a dobrego przeczucia, może tam jest nawet talent więcej niż dobry tylko jeszcze ukryty? Co jest dobre, musi być warte spróbowania, a jeśli już znasz swój talent poświęcaj czas na jego wykorzystanie żebyś nie stanął nigdy w takiej sytuacji jak ja... z poczuciem pustych rąk.
Na koniec tych przemyśleń słowa które jakiś czas temu do mnie dotarły, w takich sytuacjach są pocieszeniem i są prawdą. Brak talentu to... też talent. Znój niesienia jego ciężaru jest wymagający, trzeba dawać z siebie zawsze więcej choćby dla uzyskania miernych efektów. Jest ciężki, lecz nie jest mały więc jeśli taki los przypadł Tobie nie smuć się, taki talent.. to troszkę jak specjalny prezent dla ulubionego dziecka.
Tak sobie myślę... skoro Pan Bóg lubi tych których kocha obdarzać krzyżem, może to się sprawdza również i w tej materii? Żałuję, że nie pamiętam dokłądnie całego wykładu dotyczącego braku talentu, jeśli uda mi się dotrzeć znowu do tego tematu, wrócę aby tutaj go uzupełnić.

Pokój z Tobą.

1 komentarz:

walkingfear pisze...

Z talentami tak bywa, że czasem je zatracamy. W niektórych sytuacjach świadomie (rezygnacja z pewnych darów by uzyskać inne korzyści np.: materialne), innym razem nieświadomie np.: ze względu na swoistą nonszalancję. Talenty należy pielęgnować. Jednak życie nasze, pełne pokus i łatwych rozwiązań (jakże zgubnych!) powoduje, że wielokroć wikłamy się w zdarzenia, które nas zubażają. Bywa tak, że ze względu na wiek lub otoczenie nie dostrzegamy w swoich sercach tego, co ważne i wartościowe.

Z drugiej strony ważna jest świadomość, że spełniać się w życiu (realizować jako człowiek) można na wielu płaszczyznach. Można być na przykład pisarzem, ale też dobrym ojcem/matką czy wartościowym pracownikiem. Różnymi drogami można zmierzać ku Dobru. Nie każdy obdarzony jest zdolnościami. Tzw. "przeciętny" człowiek jak najbardziej może być osobą wartościową. Podałem przykład rodziny. Może to być działalność publiczna, mogą to być setki spraw, codziennych zdarzeń, które umożliwiają samorealizację.